Widziałam, że James się uśmiecha. Miałam ochotę na niego warknąć.
- Dave. – powiedziałam oschle. – Po co przyszedłeś?
- Czekam tu od kilku godzin. – nadal był wstrząśnięty po wymierzonym ciosie. Mimo, że nie widziałam dokładnie jego twarzy, mogłam dostrzec jaka jest opuchnięta. – Chciałem… Ja chciałem. – spojrzał na James’a. – Ana, czy możemy porozmawiać na osobności? – zapytał błagalnie.
Był taki skruszony. Jak zbity pies.
"Zbity na pewno" - warknęła moja podświadomość.
- James, dziękuję, że mnie odwiozłeś. Jestem Twoją dłużniczką, a teraz możesz już jechać. – powiedziałam oficjalnie.
Był zaskoczony.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Cię z nim... - wskazał na Dave'a podbródkiem. - sam na sam. – dodał z oburzeniem.
Staliśmy tak mierząc się wzrokiem. Żadne z nas nie chciało ustąpić.
- Tak, tak myślę. – odpowiedziałam gniewnie mrużąc oczy.
Przy nim mój nastój ulegał nagłej zmianie i vice versa.
Prychnął.
- Nie będę się powtarzać James. – wyparowałam rozdrażniona. Odwróciłam się od niego, minęłam Dave’a i rzuciłam krótkie „chodź”. Chłopak posłusznie ruszył za mną.
James stał zaskoczony po czym z licznymi wyzwiskami wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon.
Poczułam kłucie żalu. Moja podświadomość patrzyła na mnie gniewnie. „Co Ty sobie kretynko wyobrażałaś? Że po tym jak Go potraktowałaś upadnie Ci do stóp? Pff! Litości Ana!” Ma rację.
Weszłam po schodach na taras i usiadłam na huśtawce. Dave przyglądał mi się czujnie.
Kiedyś wspólnie na niej siadaliśmy. Wtulałam się w niego i opowiadaliśmy sobie różne historie, a teraz?
- Przyniosłem Ci torebkę. – wyrwał mnie z zamyślenia podając mi przedmiot.
- To wszystko? – zapytałam wrogo.
- T-tak. Chyba tak. – wydukał niepewnie drapiąc się w kark.
Wstałam.
- Nie, Ana, poczekaj!
Usiadłam bacznie przyglądając się jego twarzy.
- Ana, tak strasznie Cię przepraszam. – prawie płakał. – Ja… ja nie wiem co się stało. Przysięgam, że to już nigdy się nie powtórzy! Byłem zalany! Nie panowałem nad sobą!
Prychnęłam kręcąc głową.
- Dave. Ty. Próbowałeś. Mnie. Zgwałcić. – oddzielałam każde słowo przerwą, uświadamiając mu jego czyn.
Padł na kolana i zaczął łkać. Podkuliłam nogi pod brodę.
- Dave przestań. – powiedziałam odwracając głowę i otulając ciaśniej nogi rękoma. Wiedziałam, że jak tak dalej będzie to przebiegało, to prędzej, czy później mu wybaczę.
- Annie, błagam. Wybacz mi. – z jego oczu płynęły łzy.
Zacisnęłam powieki próbując zatrzymać zbierający się w moich oczach płyn. Nienawidzę widoku płaczących mężczyzn, a tym bardziej, że jest to mężczyzna, na którym cholernie mi zależy...
- Ana! – wykrzyczał.
Zasłaniam rękoma twarz.
Mija chwila, dwie, trzy…
Nagle słychać dźwięk otwieranych drzwi. Podskoczyłam.
- Co tu się dzieje? – w drzwiach stoi zaspany Mike przecierający oczy. Jego ręka zatrzymała się przy oku, a jego oczy rozszerzyły się maksymalnie widząc klęczącego Dave’a.
Zeskoczyłam z huśtawki i chwyciłam leżącą obok torebkę.
- Ni-nic. – rzuciłam przebiegając krótką odległość do drzwi i ocierając po drodze dwie zabłąkane łzy. – Dobranoc Dave. – powiedziałam nawet się nie odwracając.
Rzuciłam się biegiem po schodach w stronę mojego pokoju. Wyskoczyłam z butów i opadłam na łóżko. Zaczęłam szlochać.
Z rozpaczy wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Annie wszystko gra? – zza drzwi wychyliła się blond czupryna mojego brata.
- Mike zostaw mnie. – wymamrotałam w poduszkę.
Nie byłam zdziwiona, gdy podszedł do mnie i przysiadł na łóżku. Podświadomość spojrzała na mnie rozbawiona. „Przecież on nigdy nie robi tego co mu każesz.” Czy nawet ona musi ze mnie drwić?
- Annie… - wyszeptał gładząc mnie po włosach. – Co się stało?
- Mike idź proszę. - próbowałam opanować głos mamrocząc w poduszkę.
- Najpierw powiedz co się stało. – powiedział stanowczo.
Przez chwilę milczałam pociągając nosem. Podniosłam się i usiadłam po turecku. Brat uporczywie się we mnie wpatrywał.
- Dave… - co ja tak właściwie chcę mu powiedzieć? Michel kiwnął zachęcająco głową.
„Idiotko chyba nie powiesz mu, że Dave chciał Cię zgwałcić?! On go zabije!” Moja podświadomość darła się niewyobrażalnie głośno.
Przełknęłam ślinę.
- Dave… Dave wyznał mi co czuje. – wydukałam.
Brat odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że stało się coś poważnego.
- Mike, to jest poważne! – podniosłam głos.
- Ana wiedziałaś o tym od dawna. Wszyscy o tym wiedzieli. Powiedział Ci to już raz i prędzej czy później powiedziałby to ponownie. – mój brat był zaskakująco spokojny.
- Masz rację. – odburknęłam.
- A teraz może powiesz mi gdzie się podziewałaś? – zapytał. – Musiałem kryć Cię przed rodzicami, a Ty nie odbierałaś telefonu. Gdy dzwonili po obiedzie od dziadków, powiedziałem im, że byłaś zmęczona i poszłaś spać.
Uśmiechnęłam się niezanacznie. Kiedyś to ja go tak kryłam. Pamiętam jak wymykał się wieczorami i wracał dopiero następnego dnia przed północą. Wtedy zawsze wymyślałam jakieś historyjki, żeby rodzice się nie dowiedzieli. Od tamtego czasu bardzo dojrzał.
- Byłam u kole… u koleżanki. – wydukałam. – A telefon został w torebce, którą miał Dave.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, a chwilę później ziewnął.
- Dobra młoda, kładź się spać. Rano masz szkołę.
Kiwnęłam głową. Szkoła – kompletnie zapomniałam.
- Dobranoc. – zmierzwił mi włosy i ruszył w stronę drzwi.
- Mike? – chciałam mu coś powiedzieć, sama nie wiedziałam co, to był odruch.
Trzymając za klamkę odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. Spanikowałam.
Zerwałam się z łóżka i rzuciłam się na niego. Odwzajemnił mój uścisk.
- Dobranoc. - wymamrotałam w jego koszulkę. Po chwili odsunęłam się i wysiliłam na szczery uśmiech. Mike odpowiedział mi tym samym po czym wyszedł.
To będzie długa noc.
- Dave. – powiedziałam oschle. – Po co przyszedłeś?
- Czekam tu od kilku godzin. – nadal był wstrząśnięty po wymierzonym ciosie. Mimo, że nie widziałam dokładnie jego twarzy, mogłam dostrzec jaka jest opuchnięta. – Chciałem… Ja chciałem. – spojrzał na James’a. – Ana, czy możemy porozmawiać na osobności? – zapytał błagalnie.
Był taki skruszony. Jak zbity pies.
"Zbity na pewno" - warknęła moja podświadomość.
- James, dziękuję, że mnie odwiozłeś. Jestem Twoją dłużniczką, a teraz możesz już jechać. – powiedziałam oficjalnie.
Był zaskoczony.
- Chyba nie myślisz, że zostawię Cię z nim... - wskazał na Dave'a podbródkiem. - sam na sam. – dodał z oburzeniem.
Staliśmy tak mierząc się wzrokiem. Żadne z nas nie chciało ustąpić.
- Tak, tak myślę. – odpowiedziałam gniewnie mrużąc oczy.
Przy nim mój nastój ulegał nagłej zmianie i vice versa.
Prychnął.
- Nie będę się powtarzać James. – wyparowałam rozdrażniona. Odwróciłam się od niego, minęłam Dave’a i rzuciłam krótkie „chodź”. Chłopak posłusznie ruszył za mną.
James stał zaskoczony po czym z licznymi wyzwiskami wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon.
Poczułam kłucie żalu. Moja podświadomość patrzyła na mnie gniewnie. „Co Ty sobie kretynko wyobrażałaś? Że po tym jak Go potraktowałaś upadnie Ci do stóp? Pff! Litości Ana!” Ma rację.
Weszłam po schodach na taras i usiadłam na huśtawce. Dave przyglądał mi się czujnie.
Kiedyś wspólnie na niej siadaliśmy. Wtulałam się w niego i opowiadaliśmy sobie różne historie, a teraz?
- Przyniosłem Ci torebkę. – wyrwał mnie z zamyślenia podając mi przedmiot.
- To wszystko? – zapytałam wrogo.
- T-tak. Chyba tak. – wydukał niepewnie drapiąc się w kark.
Wstałam.
- Nie, Ana, poczekaj!
Usiadłam bacznie przyglądając się jego twarzy.
- Ana, tak strasznie Cię przepraszam. – prawie płakał. – Ja… ja nie wiem co się stało. Przysięgam, że to już nigdy się nie powtórzy! Byłem zalany! Nie panowałem nad sobą!
Prychnęłam kręcąc głową.
- Dave. Ty. Próbowałeś. Mnie. Zgwałcić. – oddzielałam każde słowo przerwą, uświadamiając mu jego czyn.
Padł na kolana i zaczął łkać. Podkuliłam nogi pod brodę.
- Dave przestań. – powiedziałam odwracając głowę i otulając ciaśniej nogi rękoma. Wiedziałam, że jak tak dalej będzie to przebiegało, to prędzej, czy później mu wybaczę.
- Annie, błagam. Wybacz mi. – z jego oczu płynęły łzy.
Zacisnęłam powieki próbując zatrzymać zbierający się w moich oczach płyn. Nienawidzę widoku płaczących mężczyzn, a tym bardziej, że jest to mężczyzna, na którym cholernie mi zależy...
- Ana! – wykrzyczał.
Zasłaniam rękoma twarz.
Mija chwila, dwie, trzy…
Nagle słychać dźwięk otwieranych drzwi. Podskoczyłam.
- Co tu się dzieje? – w drzwiach stoi zaspany Mike przecierający oczy. Jego ręka zatrzymała się przy oku, a jego oczy rozszerzyły się maksymalnie widząc klęczącego Dave’a.
Zeskoczyłam z huśtawki i chwyciłam leżącą obok torebkę.
- Ni-nic. – rzuciłam przebiegając krótką odległość do drzwi i ocierając po drodze dwie zabłąkane łzy. – Dobranoc Dave. – powiedziałam nawet się nie odwracając.
Rzuciłam się biegiem po schodach w stronę mojego pokoju. Wyskoczyłam z butów i opadłam na łóżko. Zaczęłam szlochać.
Z rozpaczy wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Annie wszystko gra? – zza drzwi wychyliła się blond czupryna mojego brata.
- Mike zostaw mnie. – wymamrotałam w poduszkę.
Nie byłam zdziwiona, gdy podszedł do mnie i przysiadł na łóżku. Podświadomość spojrzała na mnie rozbawiona. „Przecież on nigdy nie robi tego co mu każesz.” Czy nawet ona musi ze mnie drwić?
- Annie… - wyszeptał gładząc mnie po włosach. – Co się stało?
- Mike idź proszę. - próbowałam opanować głos mamrocząc w poduszkę.
- Najpierw powiedz co się stało. – powiedział stanowczo.
Przez chwilę milczałam pociągając nosem. Podniosłam się i usiadłam po turecku. Brat uporczywie się we mnie wpatrywał.
- Dave… - co ja tak właściwie chcę mu powiedzieć? Michel kiwnął zachęcająco głową.
„Idiotko chyba nie powiesz mu, że Dave chciał Cię zgwałcić?! On go zabije!” Moja podświadomość darła się niewyobrażalnie głośno.
Przełknęłam ślinę.
- Dave… Dave wyznał mi co czuje. – wydukałam.
Brat odetchnął z ulgą.
- Myślałem, że stało się coś poważnego.
- Mike, to jest poważne! – podniosłam głos.
- Ana wiedziałaś o tym od dawna. Wszyscy o tym wiedzieli. Powiedział Ci to już raz i prędzej czy później powiedziałby to ponownie. – mój brat był zaskakująco spokojny.
- Masz rację. – odburknęłam.
- A teraz może powiesz mi gdzie się podziewałaś? – zapytał. – Musiałem kryć Cię przed rodzicami, a Ty nie odbierałaś telefonu. Gdy dzwonili po obiedzie od dziadków, powiedziałem im, że byłaś zmęczona i poszłaś spać.
Uśmiechnęłam się niezanacznie. Kiedyś to ja go tak kryłam. Pamiętam jak wymykał się wieczorami i wracał dopiero następnego dnia przed północą. Wtedy zawsze wymyślałam jakieś historyjki, żeby rodzice się nie dowiedzieli. Od tamtego czasu bardzo dojrzał.
- Byłam u kole… u koleżanki. – wydukałam. – A telefon został w torebce, którą miał Dave.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, a chwilę później ziewnął.
- Dobra młoda, kładź się spać. Rano masz szkołę.
Kiwnęłam głową. Szkoła – kompletnie zapomniałam.
- Dobranoc. – zmierzwił mi włosy i ruszył w stronę drzwi.
- Mike? – chciałam mu coś powiedzieć, sama nie wiedziałam co, to był odruch.
Trzymając za klamkę odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. Spanikowałam.
Zerwałam się z łóżka i rzuciłam się na niego. Odwzajemnił mój uścisk.
- Dobranoc. - wymamrotałam w jego koszulkę. Po chwili odsunęłam się i wysiliłam na szczery uśmiech. Mike odpowiedział mi tym samym po czym wyszedł.
To będzie długa noc.
***
Nie, nie, nie! To nie mogło się znowu stać! Odrzuciłam na bok telefon, który wskazywał 7:40. Zaspałam. Znowu zaspałam.
Wbiegłam do pokoju brata zrywając z niego kołdrę.
- Ejjj! Co jest?! - podniósł się do pozycji siedzącej.
- Mike, za 20 minut zaczynają się lekcje, błagam zawieź mnie!
Chłopak przetarł dłonią twarz i rzucił tylko:
- Za 10 minut w samochodzie. - po czym niechętnie wstał i skierował się do szafy.
Ubierałam się w ekspresowym tempie. Wbiegłam do łazienki przylegającej do mojego pokoju. Umyłam twarz, wyszczotkowałam zęby i rozczesałam włosy. Nie było czasu na makijaż. Usłyszałam trąbienie. Złapałam torbę i ruszyłam na dół w międzyczasie ubierając buty i prawie zabijając się na stopniach.
Po kilku minutach byliśmy już pod szkołą. Mike zaproponował, że odbierze mnie po szkole i pojedziemy na zakupy. Zgodziłam się i całując go w policzek wyszłam z samochodu.
Weszłam do szkoły w chchwi gdy rozbrzmiał dzwonek.
Przed klasą czekała na mnie Amy, z książkami w rękach. Gdy się do niej zbliżyłam podała mi je.
- Wiedziałam, że się spóźnisz. Czasami dobrze znać Twój kod do szafki. - powiedziała zadowolona z siebie.
Przytuliłam dziewczynę na przywitanie i podziękowałam. Chyba wyczuła, że mój nastrój nie należy do najlepszych, bo złapała mnie pod ramię i zaczęła nawijać jak to Amy, prowadząc nas do klasy.
Zajęłyśmy swoje miejsa obok Liv, zauważyłam, że miejsce obok mnie jest wolne. Przełknęłam głośno ślinę. Może to dobrze, że go nie ma. Dziewczyny zaczęły rozmawiać o imprezie. Zatopiłam swoje myśli w czymś innym i dopiero machająca ręka Liv przed moją twarzą sprowadziła mnie na ziemię.
- Halo! Ziemia do Any! - machała, a gdy upewniła się, że już kontaktuję kontynuowała. - Gdzie zniknęłaś w trakcie imprezy?
Otworzyłam buzię, żeby wymyślić coś na poczekaniu, ale wybawił mnie głos nauczyciela wchodzącego do klasy.
- Dzień dobry. Wyjmujemy długopisy. Napiszemy krótki test.
Pięknie... Rozmasowałam skronie. A jak inaczej mogłaby się rozpocząć matma w poniedziałek...
Lekcje minęły mi nadzwyczajnie szybko. Starałam się unikać rozmowy o imprezie. Wiem, że dziewczyny jeszcze mi nie odpuściły i wiem, że nadejdzie taki moment, że będę musiała im powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Nie dziś.
Podjechałem pod szkołę Any. Było nadzwyczajnie ciepło, więc postanowiłem wyjść z samochodu i poczekać na nią na zewnątrz. Właśnie na parking wjechał samochód. Okrążył prawie cały plac i zaparkował obok mnie. Zza kierownicy wysiadł kierowca i ruszył w moim kierunku. Dopiero wtedy przyjrzałem mu się uważnie. Uśmiechnąłem się i odwzajemniłem skiwnienie. Co on tu robi?
Właśnie skończyły się lekcje. Razem z dziewczynami skierowałyśmy się do szafek, żeby pozostawić w nich książki. Zauważyłam Paula i Jorge'a zbliżających się w naszym kierunku, więc pod pretekstem czekającego brata rzuciłam im tylko krótkie "cześć" i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Tłok zdążył się już zmniejszyć, więc będąc już na schodach nie musiałam się przeciskać. Zatrzymałam się na schodku i zaczęłam rozglądać za bratem. Dostrzegłam go po prawej stronie parkingu, opartego o samochód i rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Ruszyłam w tamtym kierunku.
Będąc w połowie drogi zamarłam. Moja Podświadomość właśnie spadła z fotela, na którym spokojnie piła herbatę.
Jest źle. Jest bardzo źle.
Przed klasą czekała na mnie Amy, z książkami w rękach. Gdy się do niej zbliżyłam podała mi je.
- Wiedziałam, że się spóźnisz. Czasami dobrze znać Twój kod do szafki. - powiedziała zadowolona z siebie.
Przytuliłam dziewczynę na przywitanie i podziękowałam. Chyba wyczuła, że mój nastrój nie należy do najlepszych, bo złapała mnie pod ramię i zaczęła nawijać jak to Amy, prowadząc nas do klasy.
Zajęłyśmy swoje miejsa obok Liv, zauważyłam, że miejsce obok mnie jest wolne. Przełknęłam głośno ślinę. Może to dobrze, że go nie ma. Dziewczyny zaczęły rozmawiać o imprezie. Zatopiłam swoje myśli w czymś innym i dopiero machająca ręka Liv przed moją twarzą sprowadziła mnie na ziemię.
- Halo! Ziemia do Any! - machała, a gdy upewniła się, że już kontaktuję kontynuowała. - Gdzie zniknęłaś w trakcie imprezy?
Otworzyłam buzię, żeby wymyślić coś na poczekaniu, ale wybawił mnie głos nauczyciela wchodzącego do klasy.
- Dzień dobry. Wyjmujemy długopisy. Napiszemy krótki test.
Pięknie... Rozmasowałam skronie. A jak inaczej mogłaby się rozpocząć matma w poniedziałek...
***
Lekcje minęły mi nadzwyczajnie szybko. Starałam się unikać rozmowy o imprezie. Wiem, że dziewczyny jeszcze mi nie odpuściły i wiem, że nadejdzie taki moment, że będę musiała im powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Nie dziś.
*** Mike ***
Podjechałem pod szkołę Any. Było nadzwyczajnie ciepło, więc postanowiłem wyjść z samochodu i poczekać na nią na zewnątrz. Właśnie na parking wjechał samochód. Okrążył prawie cały plac i zaparkował obok mnie. Zza kierownicy wysiadł kierowca i ruszył w moim kierunku. Dopiero wtedy przyjrzałem mu się uważnie. Uśmiechnąłem się i odwzajemniłem skiwnienie. Co on tu robi?
*** Ana ***
Właśnie skończyły się lekcje. Razem z dziewczynami skierowałyśmy się do szafek, żeby pozostawić w nich książki. Zauważyłam Paula i Jorge'a zbliżających się w naszym kierunku, więc pod pretekstem czekającego brata rzuciłam im tylko krótkie "cześć" i ruszyłam w kierunku wyjścia.
Tłok zdążył się już zmniejszyć, więc będąc już na schodach nie musiałam się przeciskać. Zatrzymałam się na schodku i zaczęłam rozglądać za bratem. Dostrzegłam go po prawej stronie parkingu, opartego o samochód i rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Ruszyłam w tamtym kierunku.
Będąc w połowie drogi zamarłam. Moja Podświadomość właśnie spadła z fotela, na którym spokojnie piła herbatę.
Jest źle. Jest bardzo źle.
Powoli zaczęłam zbliżać się do samochodu. Gdy byłam już wystarczająco blisko, żeby usłyszeć o czym rozmawiają, Mike zauważył mnie i pomachał na przywitanie. Odwzajemniłam gest uśmiechając się lekko. W tym momencie towarzysz mojego brata odwrócił się i taksował mnie wzrokiem. Zbliżyłam się do brata i musnęłam jego policzek. Ten z kolei objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Annie, to jest James - wskazał na niego dłonią. - mój znajomy.
Zauważyłam jak szczęka chłopaka się spina, co trwało dosłownie ułamek sekundy i momentalnie zmieniło się w kammienny wyraz twarzy. Obserwował mnie czujnie.
- James, to jest Annie... - kontynuował mój brat.
Chłopak mierzył mnie wzrokiem. Poczułam gęsią skórkę na całym ciele.
- Miło mi Cię poznać. - powiedział oschle, oficjalnie wyciągając do mnie rękę.
Próbowałam ukryć zmieszanie, zdziwienie i zakłopotanie, które wyraźnie rysowało się na mojej twarzy.
Więc teraz się nie znamy?
_________________________________________
Cześć wszystkim! :)
Dziękuję za każdy komentarz, za każde "lubię to" na facebook'u. To wiele dla mnie znaczy. :)
Więc jeżeli czytasz i masz kilka czy kilkanaście sekund, to proszę: zostaw po sobie ślad! ;)
Dobrego tygodnia! :)
Super ! Pisz dalej życze weny !!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńRadze udostępnić na stronie ,,Opowiadania ;3''bo nikt nie wie ,że dodałaś następny rozdział :)+ Bardzo fajne opowiadanie ;>
OdpowiedzUsuńNie jestem adminką na tej stronie. :)
UsuńDziękuję bardzo. :)
Kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału? ;) to opowiadanie zaczyna mi się podobać ;) życzę weny w dalszym pisaniu :)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą opublikowałam IV rozdział. :)
UsuńDziękuję, przydało się, bo z weną ostatnio było kiepsko. :)