Rodzice wyszli bez słowa. Nie raczyli nawet powiedzieć o której wrócą.
Wyjęłam z garderoby czarne rurki z przetarciami na kolanach i asymetryczną białą bluzkę odsłaniającą kawałek brzucha. Miałam ochotę dodać do całego zestawu czarne vansy, ale przed oczami miałam już wyraz twarzy Amy i jej zrezygnowany ton, którym kazałaby mi wrócić do pokoju i założyć - w jej mniemaniu coś bardziej stosownego. Westchnęłam i wyciągnęłam czarne lity z zakamarków mojej szafy.
Zakręciłam włosy w lekkie fale i postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Zrobiłam makijaż podkreślający oczy i przejechałam po ustach bordową szminką. Przez cały ten czas martwiłam się o brata. W międzyczasie zadzwoniłam do niego jeszcze kilka razy lecz ciągle przekierowywało mnie na pocztę głosową.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zapakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i zabierając skórzaną kurtkę z wieszaka przewiesiłam ją przez ramię. Zabrałam jeszcze czarny kapelusz z szerokim rondlem i ruszyłam do drzwi.
***
W samochodzie słuchałam żywej dyskusji Jorge'a i Paul'a, którzy ostro argumentowali losy ich ulubionych drużyn piłkarskich.
Zamyślona wpatrywałam się w okno, aż ręka Amy na moim kolanie nie sprowadziła mnie spowrotem.
- Wszystko gra? - zapytała przyciszonym głosem.
Skinęłam głową i wpatrywałam się w swoje splecione dłonie.
- Wiesz, że w każdej chwili możesz ze mną porozmawiać. - dziewczyna ułożyła swoją dłoń na moich.
Usłyszałyśmy odchrząknięcie.
- Z nami kochana. - Liv poprawiła naszą wspólną przyjaciółkę. - Z nami.
Uśmiechnęłam się, ale przerwał to głos Jorge'a.
- To do którego klubu jedziemy? - zapytał spoglądając na nas w wstecznym lusterku.
- Może Pandemonium? - tym razem głos zabrał Paul.
Dziewczyny nagle się ożywiły i zaczęły rozważać za i przeciw.
- A co Ty na to Ann? - Liv patrzyła na mnie lekko się uśmiechając. Jej oczy były zupełnie takie same jak oczy jej brata.
Dave. Przełknęłam gulę w gardle. Mimo iż klub nie wydawał mi się najlepszym pomysłem ze względu na ostatnie wydarzenia, to postanowiłam nie rozczarować przyjaciół.
- Nie mam nic przeciwko. - odwzajemniłam jej uśmiech.
Zamyślona wpatrywałam się w okno, aż ręka Amy na moim kolanie nie sprowadziła mnie spowrotem.
- Wszystko gra? - zapytała przyciszonym głosem.
Skinęłam głową i wpatrywałam się w swoje splecione dłonie.
- Wiesz, że w każdej chwili możesz ze mną porozmawiać. - dziewczyna ułożyła swoją dłoń na moich.
Usłyszałyśmy odchrząknięcie.
- Z nami kochana. - Liv poprawiła naszą wspólną przyjaciółkę. - Z nami.
Uśmiechnęłam się, ale przerwał to głos Jorge'a.
- To do którego klubu jedziemy? - zapytał spoglądając na nas w wstecznym lusterku.
- Może Pandemonium? - tym razem głos zabrał Paul.
Dziewczyny nagle się ożywiły i zaczęły rozważać za i przeciw.
- A co Ty na to Ann? - Liv patrzyła na mnie lekko się uśmiechając. Jej oczy były zupełnie takie same jak oczy jej brata.
Dave. Przełknęłam gulę w gardle. Mimo iż klub nie wydawał mi się najlepszym pomysłem ze względu na ostatnie wydarzenia, to postanowiłam nie rozczarować przyjaciół.
- Nie mam nic przeciwko. - odwzajemniłam jej uśmiech.
***
Z lekkim opóźnieniem weszliśmy do Pandemonium. Po tym jak Paul poinformował mnie, że widział jak Mike wyjeżdża z miasta, co minutę próbowałam dodzwonić się do brata.
Przeciskaliśmy się przez tłum.
- Do cholery Mike! - krzyknęłam do telefonu. - Martwię się! Oddzwoń! - kolejny raz nagrałam mu się na pocztę.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - powiedział Jorge widząc minę, którą wpatrywałam się w telefon. - Chcesz coś? - wskazał podbródkiem na bar.
- Zaskocz mnie. - odburknęłam na co chłopak zaniósł się śmiechem. To było jego ulubione powiedzenie.
- Dołącz do reszty. Zaraz przyjdę. - powiedział w chwili, w której znowu uniosłam telefon do ucha. - I oddaj to. - zabrał mi przedmiot. Próbowałam się sprzeciwiać, ale chłopak włożył go do kieszeni. - Obiecuję, że gdy tylko zadzwoni, to od razu Cię o tym poinformuję. - po czym skierował się w stronę baru.
Westchnęłam i ruszyłam w poszukiwaniu reszty przyjaciół. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Przeciskaliśmy się przez tłum.
- Do cholery Mike! - krzyknęłam do telefonu. - Martwię się! Oddzwoń! - kolejny raz nagrałam mu się na pocztę.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - powiedział Jorge widząc minę, którą wpatrywałam się w telefon. - Chcesz coś? - wskazał podbródkiem na bar.
- Zaskocz mnie. - odburknęłam na co chłopak zaniósł się śmiechem. To było jego ulubione powiedzenie.
- Dołącz do reszty. Zaraz przyjdę. - powiedział w chwili, w której znowu uniosłam telefon do ucha. - I oddaj to. - zabrał mi przedmiot. Próbowałam się sprzeciwiać, ale chłopak włożył go do kieszeni. - Obiecuję, że gdy tylko zadzwoni, to od razu Cię o tym poinformuję. - po czym skierował się w stronę baru.
Westchnęłam i ruszyłam w poszukiwaniu reszty przyjaciół. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
*** James ***
Obserwowałem grupkę, która zbliżyła się do baru, a po chwili rozdzieliła. Osoba, którą najbardziej byłem zainteresowany została na swoim miejscu z telefonem przy uchu, a chłopak, który został z nią, uważnie się jej przyglądał. Śledziłem każdy jej ruch. W pewnym momencie dziewczyna powiedziała coś, a chłopak się zaśmiał. Jeszcze mocniej zacisnąłem ręce na barierce.
- Stary, wyluzuj, bo zaraz zabijesz ich wzrokiem. - wtrącił się Luke.
Zbyłem go tylko machnięciem ręki. Chłopak podszedł do stolika, wziął nasze szklanki i wrócił podając mi jedną z nich.
Widząc jak towarzysz dziewczyny zabiera jej telefon i wkłada do swojej kieszeni opróżniłem szklankę jednym ruchem po czym oddałem ją przyjacielowi.
- Zacznijmy zabawę. - rzuciłem do niego i udałem się w stronę schodów.
- Stary, wyluzuj, bo zaraz zabijesz ich wzrokiem. - wtrącił się Luke.
Zbyłem go tylko machnięciem ręki. Chłopak podszedł do stolika, wziął nasze szklanki i wrócił podając mi jedną z nich.
Widząc jak towarzysz dziewczyny zabiera jej telefon i wkłada do swojej kieszeni opróżniłem szklankę jednym ruchem po czym oddałem ją przyjacielowi.
- Zacznijmy zabawę. - rzuciłem do niego i udałem się w stronę schodów.
*** Ana ***
Przedzierałam się przez tłum w poszukiwaniu przyjaciół. Co chwila się o kogoś ocierałam, a ciągle zmieniające się kolory świateł nie ułatwiały mi poszukiwań. Nagle wpadłam na czyjś tors.
- Przepraszam. - wydukałam i zamierzałam odejść w celu dalszych poszukiwań.
- Zastanowię się czy Ci wybaczę. - nawet mimo głośnej muzyki rozpoznałam ten głos. Odwróciłam się nagle i zmroziłam swojego rozmówcę wzrokiem.
- Ty też mógłbyś uważać. - powiedziałam lustrując go wzrokiem co wywołało u chłopaka śmiech.
- Chwilę temu byłaś milsza. - skomentował.
- Niedawno udawałeś, że się nie znamy. - odparłam.
- Stwierdziłem, że nie będę informować Twojego chłopaka o okolicznościach, w których się poznaliśmy. - obdarzył mnie swoim chytrym uśmiechem.
Chłopaka? Czy ja się przesłyszałam? Postanowiłam nie uświadamiać mojego towarzysza, że Mike jest moim rodzonym bratem, a nie chłopakiem. Jego informacje mogą mi się przydać.
- Skąd znasz Mike'a?
- Poznaliśmy się niedawno. - odpowiedział wymijająco.
- Gdzie? - nie dawałam za wygraną.
- Na rekrutacji. - powiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz w życiu.
- Jakiej rekrutacji? - zapytałam szczerze zdziwiona.
- Nie powiedział Ci? - chłopak również wyglądał na zdziwionego.
Pokręciłam głową.
- O to będziesz musiała zapytać swojego chłoptasia. - spoważniał.
- Pytam Ciebie. - mierzyliśmy się wzrokiem.
- Będziesz musiała zasłużyć. - powiedział z błyskiem w oku.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Spokojnie mała. - zbliżył się do mnie kładąc dłoń na mojej talii. - Nic strasznego. - ostatnie słowa wypowiedział już do mojego ucha.
Całe moje ciało spięło się, a przez jego oddech muskający moją szyję poczułam gęsią skórkę.
- Wcześniej wydawałeś się milszy. - odsunęłam się na bezpieczną odległość.
- Pozory mylą. - jego oczy hipnotyzowały. Zignorowałam to.
- Powiesz mi? - mimo tego iż nie mogłam się przy nim skupić wciąż przyświecał mi tylko jeden cel. Dowiedzieć się w co wpakował się mój brat.
- Dobrze. Pod jednym warunkiem. - przyglądał mi się uważnie. - Zawrzyjmy układ...
________________________________________
Przepraszam za taką przerwę, ale najpierw usunął mi się gotowy już rozdział i z tej złości nie mogłam skupić się na napisaniu go od nowa. Później miałam kilka ważnych spraw osobistych, a na koniec szkoła zabiera też dużo mojego czasu i energii.
Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo przepraszam.
Mam cichą nadzieję na jakąś opinię odnośnie tego rozdziału. :)
Dobrego tygodnia! ;)
- Przepraszam. - wydukałam i zamierzałam odejść w celu dalszych poszukiwań.
- Zastanowię się czy Ci wybaczę. - nawet mimo głośnej muzyki rozpoznałam ten głos. Odwróciłam się nagle i zmroziłam swojego rozmówcę wzrokiem.
- Ty też mógłbyś uważać. - powiedziałam lustrując go wzrokiem co wywołało u chłopaka śmiech.
- Chwilę temu byłaś milsza. - skomentował.
- Niedawno udawałeś, że się nie znamy. - odparłam.
- Stwierdziłem, że nie będę informować Twojego chłopaka o okolicznościach, w których się poznaliśmy. - obdarzył mnie swoim chytrym uśmiechem.
Chłopaka? Czy ja się przesłyszałam? Postanowiłam nie uświadamiać mojego towarzysza, że Mike jest moim rodzonym bratem, a nie chłopakiem. Jego informacje mogą mi się przydać.
- Skąd znasz Mike'a?
- Poznaliśmy się niedawno. - odpowiedział wymijająco.
- Gdzie? - nie dawałam za wygraną.
- Na rekrutacji. - powiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz w życiu.
- Jakiej rekrutacji? - zapytałam szczerze zdziwiona.
- Nie powiedział Ci? - chłopak również wyglądał na zdziwionego.
Pokręciłam głową.
- O to będziesz musiała zapytać swojego chłoptasia. - spoważniał.
- Pytam Ciebie. - mierzyliśmy się wzrokiem.
- Będziesz musiała zasłużyć. - powiedział z błyskiem w oku.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Spokojnie mała. - zbliżył się do mnie kładąc dłoń na mojej talii. - Nic strasznego. - ostatnie słowa wypowiedział już do mojego ucha.
Całe moje ciało spięło się, a przez jego oddech muskający moją szyję poczułam gęsią skórkę.
- Wcześniej wydawałeś się milszy. - odsunęłam się na bezpieczną odległość.
- Pozory mylą. - jego oczy hipnotyzowały. Zignorowałam to.
- Powiesz mi? - mimo tego iż nie mogłam się przy nim skupić wciąż przyświecał mi tylko jeden cel. Dowiedzieć się w co wpakował się mój brat.
- Dobrze. Pod jednym warunkiem. - przyglądał mi się uważnie. - Zawrzyjmy układ...
________________________________________
Przepraszam za taką przerwę, ale najpierw usunął mi się gotowy już rozdział i z tej złości nie mogłam skupić się na napisaniu go od nowa. Później miałam kilka ważnych spraw osobistych, a na koniec szkoła zabiera też dużo mojego czasu i energii.
Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo przepraszam.
Mam cichą nadzieję na jakąś opinię odnośnie tego rozdziału. :)
Dobrego tygodnia! ;)